W 2022 roku postanowił, że weźmie udział w Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie, docierając tam na rowerze. W tym roku przyszedł czas na wyprawę do Rzymu. A co w planach na przyszłość? Jak zaczęła się przygoda z rowerem i jak wyglądały przygotowania do wypraw? O to zapytamy i o samych wyprawach porozmawiamy w cyklu „Śladami wiary na rowerze” z ks. Marcinem Naporą wikariuszem parafii w Bodzanowie i pomysłodawcą wypraw do Lizbony i Rzymu.
Justyna Zięba: Szczęść Boże. Chciałabym zacząć naszą rozmowę od pytania jak zaczęła się Księdza przygoda z jazdą na rowerze. Czy od dziecka był to jeden ze sposobów na spędzanie wolnego czasu, czy ta przygoda trwa od niedawna?
Ks. Marcin Napora: Prawdziwa przygoda z rowerem rozpoczęła się 8 czy 9 lat temu, kiedy byłem na pierwszej parafii w Czarnym Dunajcu. Tam bardzo dużo jeździliśmy na rowerach z grupą młodzieżową na dalsze czy bliższe wyprawy jednodniowe, później kilkudniowe. Natomiast ten rower zawsze gdzieś tam w życiu mi towarzyszył w czasie dzieciństwa, młodości, wiadomo, że był to sposób na spędzanie wolnego czasu. Mogę powiedzieć, że rower jest moją pasją, ale zawsze w połączeniu z czymś. Zawsze po to, by poznać nowe tereny, by doświadczyć piękna świata stworzonego, po to właśnie, aby za pomocą roweru dotrzeć do jakiegoś innego celu. Rower daje takie możliwości.
J.Z.: Gdzie odbyła się taka pierwsza dłuższa wyprawa rowerowa?
Ks. Marcin: Pierwszą taką poważną wyprawą zorganizowaną była wyprawa w osiem osób nad jezioro Garda we Włoszech. Tam zajechaliśmy z rowerami, które przywieźliśmy na przyczepce. To było pierwszy raz w życiu, kiedy tak daleko żeśmy te rowery zawieźli. Tam w ciągu jednego dnia objechaliśmy na rowerach jezioro Garda. Uważa się, że to jest jedna z piękniejszych tras rowerowych w Europie. I rzeczywiście byliśmy tym faktem zachwyceni i była w nas taka wielka radość, nadzieja na to, że to nie jest ostatnia tego typu wyprawa. Wtedy wydawało się nam, że zrobiliśmy bardzo dużo, bo zrobiliśmy wtedy 154 km wokół jeziora Garda doświadczając przeróżnych, ciekawych widoków, przepięknych pejzaży pięknych miast, więc to była taka piękna przygoda.
J.Z.: Czy to właśnie wtedy pojawił się pomysł, aby na Światowe Dni Młodzieży pojechać właśnie na rowerze?
Ks. Marcin: Tak i wtedy też zaczął rodzić się, kiełkować pomysł wyprawy rowerowej do Lizbony na Światowe Dni Młodzieży. Chcieliśmy po prostu na ten ŚDM trafić w sposób nietypowy, inaczej niż wszyscy, przełamując pewien standard myślenia, pokazując, że po prostu można inaczej, nie samolotem, nie autokarem, a właśnie na rowerze. I to była właśnie ta pierwsza wyprawa, taka długa, zorganizowana. Pokonaliśmy, jadąc do Lizbony do Portugalii 7 krajów, łącznie 3700 km w ciągu 22 dni. To była trudna wyprawa w małej, trzyosobowej grupie, za co bardzo dziękuję tym, którzy się tej wyprawy wtedy podjęli.
Zobacz też: Relacja po pierwszym etapie: Kraków – Paryż | 1566 km w 9 dni na rowerach
J.Z.: Czy mógłby Ksiądz opowiedzieć w kilku słowach o tegorocznej wyprawie do Rzymu?
Ks. Marcin: A tegoroczna wyprawa ro Rzymu to już była większa grupa- jedenaście osób, w tym dwie dziewczyny. To były osoby od 16 roku życia wzwyż, które pochodzą z terenu powiatu wielickiego, natomiast kilka osób, dokładnie trzy osoby spoza Małopolski- jedna osoba z Poznania, druga z Warszawy, trzecia z Rabki. Myślę, że to już była taka prawdziwa, profesjonalna wyprawa rowerowa w dużej grupie. Tutaj trudniej już było, jeżeli chodzi o noclegi, też dużo więcej sprawiła kwestia samego sprzętu, dużo więcej usterek rowerowych, ale wszystkiemu udało się podołać.
J.Z.: Organizacja takiej wyprawy wiąże się z wieloma aspektami czy wyzwaniami. Na pewno jednym z takich jest aspekt fizyczny. Jak pod tym względem należy się do takiej wyprawy przygotować?
Ks. Marcin: Organizowanie wyprawy jest dużym wyzwaniem właśnie fizycznym, więc trzeba na to zwrócić uwagę. Trzeba naprawdę podjąć już kilka miesięcy wcześniej przygotowania do takiej wyprawy ćwicząc, jeżdżąc niemal codziennie. Ktoś, kto chce uczestniczyć w takiej wyprawie rowerowej, musi umieć w tygodniu zrobić 2-3 razy takie trasy po 100 km i nie może to stanowić dla kandydatów żadnej przeszkody. Ten wysiłek jest bardzo ważny, trzeba go podjąć, trzeba umieć trwać może nie w takim nagłym, dużym wysiłku, ale takim wysiłku, który jest rozciągnięty na cały dzień mniej więcej 12-13 godzin, bo tyle godzin dziennie jeździmy. Minimum 170 km dziennie trzeba pokonać, aby dotrzeć w tym wyznaczonym terminie. Więc to jest właśnie jeden aspekt tego wyzwania.
J.Z.: Na rowerze zazwyczaj podróżujemy w samotności. Czy mimo że jedziemy w grupie to czy odczuwamy jakoś tę samotność?
Ks. Marcin: Mimo że jedzie się w grupie, to jednak pozostaje się w dużej części dnia w takiej samotności, z samym sobą, że swoimi myślami, czasami z jakimś bólem, z jakąś trudnością taką wewnętrzną. Czasami też walczymy z gorszym samopoczuciem, gorszym dniem. I z tym wszystkim zostajemy sami, każdy indywidualnie sam mimo tego, że jedziemy w grupie. I to jest kolejne takie wyzwanie, kształtowanie charakteru, walka z samym sobą nie raz po to, żeby właśnie ten cel na ten dzień wyznaczony osiągnąć.
J.Z.: Dla Księdza jako osoby duchownej ważną kwestią podczas takiej wyprawy jest kwestia duchowa. Czy podczas organizowania tak długiej i wymagającej wyprawy udaje się o tą kwestię zadbać?
Ks. Marcin: Tak, dbamy o to, żeby w ciągu dnia była Msza Święta każdego dnia, aby była ta modlitwa wspólna poranna i wieczorna, modlitwa brewiarzowa na tyle, na ile udaje nam się to zmieścić w napiętym programie dnia. Chcemy, żeby tej modlitwy było dużo, żeby to był czas także przemyśleń, czas refleksji duchowej i poniekąd pewnych rekolekcji. Można to porównać do takich rekolekcji, jakie przeżywamy podczas pieszej pielgrzymki do Częstochowy, która jest nam bardziej znana.
J.Z.: Czym ten projekt jest dla uczestników tych wypraw?
Ks. Marcin: Uważam, że jest to dla nich wielkie wyzwanie i takie poczucie sukcesu, które chcą kontynuować i chcą w tym pięknym projekcie uczestniczyć. Chcę tutaj podkreślić, że z tej grupy jedenastu osób, która była w Rzymie w tym roku to wszyscy zadeklarowali udział w przyszłorocznej wyprawie.
J.Z.: Pojawił się temat przyszłorocznej wyprawy. Jakiś czas temu na profilu Facebook’ owym Księdza pojawiła się tajemnicza grafika z napisem „Konstantynopol 2025”. Czy mógłby Ksiądz co nieco na ten temat zdradzić?
Ks. Marcin: Tak rzeczywiście pojawiła się taka grafika z napisem „Konstantynopol 2025”, bo to będzie cel naszej wyprawy w przyszłym roku. Już dzisiaj serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy chcieliby się sprawdzić w naszym wyzwaniu. Zapraszamy do tej wspólnej wyprawy rowerowej. Będziemy mieli do pokonania 1700 km. Jest już rozpisana trasa na poszczególne dni. Będziemy mieli maksymalnie 12 dni na pokonanie tej trasy z parafii Bodzanów do Stambułu. Przepiękna trasa, bardzo urokliwa, także przez przepiękne górskie drogi na terenie Rumunii i przez słynną unikatową trasę Transfogarską w centrum państwa rumuńskiego. Do tego zapraszamy.
J.Z.: A skąd pomysł Konstantynopola?
Ks. Marcin: Jest to ciekawa sprawa, ponieważ ten pomysł zrodził się, zanim jeszcze dotarliśmy do Rzymu. Z grupą rowerzystów przygotowujących się do wyprawy do Wiecznego Miasta projektowaliśmy plany na przyszłość. Tak pojawił się kolejny cel, którym będzie Konstantynopol jako stolica wschodniego chrześcijaństwa. I myślę, że mogę zdradzić jedną rzecz, że także wtedy padły propozycje kolejnych miejsce. I już wybraliśmy co będzie w 2027 roku, jak dożyjemy, ale to zostawię na razie w tajemnicy.
J.Z.: Na koniec chciałam zapytać, czy ma Ksiądz może jakieś marzenie związane z tym projektem wypraw rowerowych?
Ks. Marcin: Myślę, że tak jak Oblaci w Kokotku prowadzą od wielu lat, dokładnie od 18 lat, takie wyprawy rowerowe tak moim marzeniem jest, by ta inicjatywa też znalazła kontynuacje w latach przyszłych.